Zima na Lazurowym Wybrzeżu to czas, kiedy należy nie tylko uzupełnić braki piwniczki, czy też wybrać się w niedalekie przecież rejony po śnieg ale przede wszystkim należy cieszyć się pięknem przyrody i brakiem lub raczej znaczącym spadkiem liczbowym turystów! Wszyscy kochamy turystów ale brak korków i wolne stoliki w restauracjach chwilowo cieszą.
Z perspektywy zimowego turysty w.w. pozostają również niezmienne. Jeśli chodzi o czysty, biały śnieżek, taki do jakiego człowiek północy jest przyzwyczajony, a nawet czystszy – to jakieś 80- 90 km od Nicei położone: Isola 2000, Auron, Valberg, la Colmiane, le Boréon i Roubion, które spełnią niewątpliwie białe marzenia.
Tutaj możecie szaleć na czym dusza zapragnie! Jest śnieg – jest białe szaleństwo. Mi udało się nawet wywinąć orła, a więc każdemu coś się tutaj udaje.
Punktem drugim jest wspomniana wcześniej przeze mnie przyroda. Kilometry wycieczek pieszych i rowerowych. Raj dla ciała, dla oka, dla duszy. A zobaczyć tutaj można między innymi kwitnącą mimozę
oraz kwitnący wspaniale rozmaryn.
Kolejny punkt to cytrusy!
Pomarańcze, cytryny o wprost idealnej porze dla zdrowia pojawiają się na drzewach. Nie wiedzieć tylko dlaczego Franki ich nie zbierają, a kupują w sklepie. Stanowią jednak niezwykły pokarm dla duszy i oka wzdłuż chodników. W Menton przy granicy z Italią co roku odbywa się festiwal Cytrusów. Jeśli lubicie ścisk, jeśli lubicie chodzić w klatce, jeśli rzeźby te są według Was warte tego to zapraszam tutaj. Przy okazji od paru lat bo robi się coraz to niebezpieczniej na świecie można tutaj sobie obejrzeć armię francuską w pełnej gotowości przechadzającą się po mieście dla Waszego bezpieczeństwa.
Wspomnę także o jedzeniu, bowiem gdy jesteście we Francji nie sposób o nim nie mówić! A jest o czym, szczególnie jeśli można zostać królem! Tutaj to popularna zabawa z ciastem w roli głównej. Ciasto Trzech Króli czyli ciasto z koroną i zabawką w środku. Infantylnie? Uroczo gdyby nie podejrzana jakość wypieków oraz zabawek. Zabawek! ten, kto w swoim kawałku znajdzie zabawkę ten zostaje królem i… kupuje kolejne ciasto ! Uwaga! korona jest papierowa, tak wiec cóż i papierowy król-może poczuć klimat Cote d’Azur! (uwierzcie, ten rym przyszedł tu sam) Ciasto wygląda nie specjalnie. Jakby już wcześniej ktoś na nim usiadł. Jednak sam pomysł jest niezwykle sympatyczny i z roku na rok daliśmy się wciągnąć w tą zabawę i my.
Ja zdecydowanie pozostanę przy winie i tu niespodzianka dla Was. Wino, które właśnie mam przyjemność próbować to wino, które otrzymaliśmy w prezencie i pochodzi z okolic Bordeaux. Otworzyliśmy butelkę, spróbowaliśmy Mademoiselle L i już Wam mówię kto to taki i jaki jest ten KTOŚ.
Mademoiselle L to butelka wina o wdzięcznej nazwie i trunek również takim pozostaje. Dla mnie to przykład jak łatwo, lekko i przyjemnie można wypić Bordeaux.
Idealne dla osób, które znajdują się gdzieś tam przy początkach swej drogi winnej, a chciałyby sięgnąć i spróbować słynnego regionu Bordeaux w niewymuszonej niczym i nie stawiającej większych wymagań milej atmosferze. Ci z Was, którzy mają już za sobą troszkę więcej spotkań z Bordeaux z całą pewnością będą wiedzieli o czym mowa.
Czuje się w tym winie ducha młodości ale w zupełnie dobrym znaczeniu. Młodość – właśnie tak opisałabym to wino. Pochodzi ono z Château La Lagune, która może zawdzięczać swoją nazwę niezwykłej lokalizacji pomiędzy rzeką Gironde, a morzem. Mademoiselle L została stworzona przez Caroline de Frey. Starzeje się w dużej, drewnianej kadzi. Nie ma w tym przypadku nowego drewna. Pomimo tych wszelkich ekologicznych, biodynamicznych praktyk i Bóg jeden raczy wiedzieć jakich jeszcze, w winie da się wyczuć historię i opowieść. Chętnie sięgnę jeszcze po wina z tej winnicy i z całą pewnością opiszę je Wam tutaj.
